wtorek, 31 stycznia 2012

POLACY MAJĄ KONIE WE KRWI


Ziemia naszego kraju zryta była wielokrotnie kopytami końskimi. Patrząc na HUSARIĘ chyba każdy z nas czuje się dumnym Polakiem. Nasza ciężka jazda budziła popłoch wśród wrogów i była niepokonana. Dlatego powinniśmy szanować i kochać konie - to też dzięki nim przeżyliśmy tyle chwil chwały w przeszłości.







SZLAKI KONNE W WIELKOPOLSCE

http://www.wielkopolska.travel/turystyka_aktywna/turystyka_konna/
Przydatne informacje dla miłośników jeździectwa z Wielkopolski.
Informacje o opisanych szlakach konnych, ośrodkach jeździeckich, miejscach odpoczynku dla jeźdźców i koni.
Polecam, bo mimo, że sezon na jazdę w terenie czy rajdy jeszcze kilka miesięcy przed nami, to może już teraz warto zaplanować dłuższy wypad w siodle;-)



sobota, 28 stycznia 2012

COŚ NA POPRAWĘ HUMORU - "KRETYN NA KONIU"



Każdy, kto chociaż odrobinę interesuje się skokami przez przeszkody lub widział takie zawody dopatrzy się szeregu błędów jeźdźca ;-)

Po obejrzeniu tego filmu mam cztery refleksje:

 1) KTO DAŁ TEMU IDIOCIE KONIA I POZWOLIŁ Z TAKIMI UMIEJĘTNOŚCIAMI STARTOWAĆ???!!!!!

2) TEŻ CHCĘ TAKIEGO DZIELNEGO I CIERPLIWEGO RUMAKA!!!

3) FACET MA NIESAMOWITĄ RÓWNOWAGĘ I JEST MISTRZEM CHWYTANIA STRZEMION W LOCIE;-)

4) PO TYM PRZEJEŹDZIE FACET NIE BĘDZIE CHYBA MÓGŁ MIEĆ DZIECI;-))))


KUPIĆ DOBREGO KONIA - SZTUKA CZY LOTERIA cz. I ? ? ?

     Mamy z mężem obecnie 3 konie: hodowlaną klacz i dwa wałachy. Przez naszą stajenkę przewinęła się jednak jeszcze jedna klacz, którą niestety musieliśmy oddać w dobre ręce, bo nam już nie mogła służyć ("poszła na matkę"). Tak więc, pomimo iż wielkiego doświadczenia w nabywaniu koni nie mam, chciałabym jednak bazując na tym, co już obecnie wiem napisać, na co trzeba zwrócić uwagę przy zakupie konia.

Najpierw sugerowałabym zadać sobie kilka pytań:

1) Czy naprawdę potrzebuję własnego konia? Czy znajdę czas, żeby kilka dni w tygodniu z nim pracować, wypuszczać regularnie na wybieg, w razie kolki czy innych dolegliwości spędzić noc pod stajnią? Własny koń wymaga od właściciela sporo poświęconego czasu i pracy!

2) Czy stać mnie utrzymanie własnego konia?

a) Czy posiadam własną stajnię przystosowaną i bezpieczną dla konia, zapewnię odpowiednią paszę, stały dostęp do pastwiska i bezpieczne miejsce do pracy z koniem w siodle? Czy stać mnie na własny sprzęt (kantary, uwiązy, siodło, ogłowie, wędzidła, ochraniacze, derki itp. )? Czy zapewnię odpowiednie warunki zwierzęciu (regularne sprzątanie boksów, stałe pory karmienia itp.)?

b) Czy w wypadku kiedy umieszczę konia w pensjonacie będzie mnie na to stać? (koszt pensjonatu w zależności od standardu stajni, miejsca lokacji waha się od ok. 400 do 1500 zł)

c) Czy będę w stanie pokryć koszty kowala (co ok. 6 -8 tygodni), weterynarza, trenera nadzorującego moją pracę z koniem?

3) Czy posiadam wystarczającą wiedzę na temat hodowli, zdrowia i pracy z koniem lub posiadam w swoim otoczeniu bardzo doświadczoną osobę, która pomoże mi w tych kwestiach i na którą mogę liczyć o każdej porze dnia i nocy?

4) Czy jeździectwo lub hodowla jest moją prawdziwą pasją, czy tylko chwilowym kaprysem lub sposobem na lansowanie się w towarzystwie?

5) Czy w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że przeciętne konie nie są w 95% przypadków potulnymi zwierzakami, na jakich jeździ się w szkółkach jeździeckich. Czy zdaję sobie sprawę z tego, że te zwierzęta zarówno w obejściu jak i podczas pracy mogą przy nieprawidłowym postępowaniu właściciela zrobić mu poważną krzywdę lub nawet zabić?

                         Jak bardzo trzeba być głupim, żeby zrobić coś takiego albo pozwolić na to dziecku??


środa, 25 stycznia 2012

"KLASYKA" CZY "NATURAL" ????

Mój ośmioletni wałach jest "nie za fajny" w obejściu. Przy czyszczeniu i siodłaniu daje interesujący pokaz "odstraszania" potencjalnego jeźdźca. Wierci się, uderza ze złością kopytami aż iskry idą, próbuje ugryźć przy zapinaniu popręgu, gryzie i bierze w zęby wszystko, co w danym momencie jest w zasięgu jego pyska. Przez okres kilku tygodni od jego zakupu bałam się go czyścić, nie mówiąc już o oczyszczaniu kopyt... Ponieważ jest bardzo wysoki (ponad 180 cm w kłębie) powstał problem z wsiadaniem na jego grzbiet. Nie należę do specjalnie niskich osób (mam 170 cm wzrostu), ale bez pomocy drugiej osoby nie daję rady. Dodatkowy problem nastręczało to, iż "Grubas" nie zamierzał podczas mojego gramolenia się na górę stać spokojnie i postanawiał  ruszać bez pozwolenia. Przez ten fakt najbardziej stresującą częścią treningu było dla mnie często samo wsiadanie. Jakiś czas temu miałam jednak przyjemność rozmawiania z instruktorką preferującą "natural", której to klaczka stała spokojnie, podczas gdy jej pani wsiadała z ... przenośnej drabinki. Na ten widok rozbolało mnie serducho, ponieważ mojego uparciucha zarówno wcześniejszy właściciel, jak i my próbowaliśmy bezskutecznie tego nauczyć. W momencie, kiedy jeździec ustawiał go bokiem do podwyższenia i sam na nie wchodził "Grubas"... po prostu błyskawicznie ustawiał się przodem, i nie było siły, żeby nawet z pomocą drugiej osoby coś z tym zrobić. Pani instruktor poinformowała mnie, że to dzięki naturalnym metodom przez rok nauczyła tego swojego konia. Pomyślałam, że to sporo czasu, ale z drugiej strony dla takiego efektu i wygody warto się pomęczyć. Oczywiście podzieliłam się swoim odkryciem i uwagami z moim przyjacielem, jeźdźcem z wieloletnim już stażem i ogólnie przeciwnikiem metod naturalnych. Nie minęło kilkanaście dni, a przyszłam obejrzeć trening skokowy mojego wałacha i co widzę?!?!?! Marcin podprowadza mojego złośnika do krzesła, wchodzi na nie, wkłada nogę w strzemię i siada w siodło, a koń ani przy tym drgnie..... Pełna konsternacja!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rok kontra kilkanaście dni........ Proszenie czy wymaganie...... Współpraca czy uległość...... Pobłażliwość czy twarda ręka.........
Muszę przyznać, że zasady stosowane w "naturalu" są bliższe mojemu sercu, jednak efekt, który opisuję powyżej, mówi sam za siebie. Podejrzewam, że jest to dylemat wielu jeźdźców (w większości pewnie amazonek) i tak naprawdę każdy musi znaleźć własną drogę dla siebie i swojego rumaka. Trzeba po prostu znaleźć chyba złoty środek....

A poniżej link do filmiku o tym, jak można wsiadać na konia ;-)

http://www.smog.pl/wideo/40311/wsiadanie_na_konia_to_nie_takie_proste/



sobota, 21 stycznia 2012

GŁOWA NAJWAŻNIEJSZA

                                                                Kaskowy zawrót głowy ;-)


       Wczoraj oglądałam ciąg dalszy "zajażdżki". Było już lepiej, ale strach w oczach konia i jeźdźców pozostał. Jednak nie na ten aspekt całej tej akcji chciałam zwrócić uwagę. Po raz pierwszy na głowach moich znajomych zobaczyłam KASKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wcześniej widziałam je na ich głowach tylko na zawodach, gdzie są od jeźdźców skokowych wymagane (i łaskawie je zakładają, ale tylko na parkur, bo na rozprężalni to kompletna hańba i wstyd!). Ja rozumiem, że po tylu latach w siodle ich umiejętności są spore, ale jak mawiała moja babcia: "Topią się zazwyczaj ci, którzy potrafią pływać". Nawet najlepsi jeźdźcy spadają z koni (historia polskiego jeździectwa zna tragiczne wypadki), a to, co każdy z nas ma najcenniejsze, to GŁOWA!!! Uważam, że osoba nie dbająca o swoje życie i zdrowie nie  powinna uczyć innych (bardzo często dzieci), jak jeździć konno. Swoim zachowaniem daje zły przykład i pokazuje swoją skrajną nieodpowiedzialność. A może to nie nieodpowiedzialność tylko SKRAJNA GŁUPOTA?!?

Nie jest wstydem nosić ciepłe ubrania w siarczysty mróz, żeby nie złapać zapalenia płuc, więc tym bardziej nie jest wstydem chronienie głowy siedząc w siodle, żeby w razie upadku nie wylądować w szpitalu, albo nawet na wózku inwalidzkim.