A czy w Pana żyłach, w Pańskiej krwi zawsze „były” te konie?
A.CH. (z uśmiechem) Och na pewno. W rodzinie było wielu kawalerzystów, począwszy od gen. Dezyderego Chłapowskiego, który był adiutantem Napoleona. Napisał on taką książkę, w której są wskazówki jak się ubrać żeby przeżyć podróż konną z Madrytu do Warszawy (znów szeroki uśmiech). Ojca brat, mój stryj, był ostatnim dowódcą XV pułku Ułanów Poznańskich.
Czyli Pan po prostu był skazany na konie?
A.CH. W zeszłym roku zmarł mój wuj, który był ułanem z Ułanów Jasłowieckich spod Lwowa. Miał 103 lata.
A do którego roku życia jeździł konno?
A.CH. Jak miał 101 lat to pojechał ze mną jeszcze do lasu na przejażdżkę. (szeroki uśmiech)
Czyli widzę, że to już chyba genetyczne, że w rodzinie wszyscy do samego końca na koniu.
A.CH. U nas to jest tak: za kierownicą do pewnego czasu, ale na koniu można siedzieć do końca.
Takiej teorii nie słyszałam, ale z całą pewnością jest Pan znacznie odważniejszy ode mnie.
A.CH. Nie, to nie tak. My po prostu mamy olbrzymie braki. Cała idea Centrum Hipiki w Jaszkowie powstała dlatego, że kiedy przyjechałem do Polski ze Szwecji i zobaczyłem jak ludzie jeżdżą, jak nieprzygotowani instruktorzy sadzają dzieci na kompletnie nieprzygotowane konie, jak zdarza się wypadek po wypadku… Ja przez 20 lat w Szwecji nie widziałem tylu wypadków ile tu widziałem przez parę dni. I do tego olbrzymia nonszalancja. Nikt się tym nie przejmował tylko jeszcze kazał pół litra stawiać. A te wypadki groziły przecież kalectwem czy śmiercią! Po to właśnie powstał ośrodek i szkoła – żeby szkolić instruktorów, podkuwaczy, berajtrów, luzaków i szefów stajni. Żeby to wszystko stało się profesjonalne, bo tylko wtedy nie będzie to niebezpieczny tylko przyjemny sport. Ułożony koń nie jest niebezpieczny!
I dopiero na takim koniu jazda staje się niesamowitą przyjemnością.
A.CH. Oczywiście. To tak jak z nienastrojonym instrumentem. Dopiero na nastrojonym można uczyć się gry, na nienastrojonym jest to praktycznie niemożliwe.
Obserwując ośrodek widać, że większość jeźdźców to Amazonki. Dlaczego więc w czołówce zawodników znajdują się praktycznie sami mężczyźni. Gdzie te dziewczynki?
A.CH. Wiele razy zadawano mi już to pytanie. To zjawisko jest niezwykle popularne zarówno w Polsce jak i w Szwecji. Sytuacja jaka powstała nie tylko w Polsce, ale w całej Europie i na Świecie – rodzice stale zajęci, zabiegani, nieobecni, a dzieci zostają same. Zarówno dziewczynki jak i chłopcy potrzebują ciepła, ciepła matki, ciepła rodzinnego. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że te dzieci nie mogą pozostawać same z kluczem pod wycieraczką i gotowymi kanapkami na klamce. Trzeba się nimi zajmować. Nas była ósemka w domu i pamiętam, jak mama wyjeżdżała na zakupy, a my wracaliśmy o 15 do domu. Obiad był, wszystko było gotowe, ale tej mamy nie było. My się już chyba trochę w tym zapomnieliśmy. Człowiek kupuje psa, to chce go sam wychować. Kupuje konia, nie chce nikomu oddać, tylko chce go sam „jeździć” i układać. A rodzi dziecko i oddaje do żłobka, a później do przedszkola. A przecież wiemy skąd się wzięły żłobki?! Mężczyźni byli na wojnie, a w Rosji kobiety musiały iść do fabryki produkować amunicję i broń. Dlatego oddawało się dzieci do żłobków. Żeby matki nie musiały się nimi zajmować tylko pracować. To chyba matki obowiązkiem i dumą jest wychować swoje dzieci i przygotować je do dorosłego życia.
Ale w związku z tą sytuacją i taką postawa rodziców korzysta na tym jeździectwo. Dzieci szukając ciepła trafiają do stajni…
A.CH. Tak. Tylko że to jest tak. Dziewczynka trafia do stajni, pieści i kocha tego konia, czyści, bo to jest w jej instynkcie matczynym, żeby się opiekować tym zwierzęciem. Ale później spotyka chłopaka, który wtedy ją zaczyna pieścić i konie idą na bok. I zostają chłopacy.
W ten sposób nigdy do tego nie podchodziłam. Myślałam, że to może kwestia założenia rodziny, urodzenia dzieci...
A.CH. Też. Często są z tego powodu przerwy, a po nich trudno wrócić do sportu. Tylko te, które są zdeterminowane i dobrze wyszkolone wracają. Wczoraj na Eurosporcie można było oglądać Malin Baryard, która bardzo szybko po urodzeniu dziecka wróciła do jeździectwa. Podobnie inna amazonka w Szwecji, mając 40 lata w 7 miesiącu ciąży startowała w zawodach.
No nie wiem, czy to nie jest trochę głupota. Ja bym nie zaryzykowała!!
A.CH. Ale słuchaj. Jeśli czujesz się na koniu pewnie tak jak ktoś inny w kuchni czy w pracy, to nie ma chyba dużej różnicy.
Ale to jest tylko zawsze zwierzę.
A.CH. Jest zwierzę, ale jak jest dobrze ułożone, to odda najpierw życie za ciebie.
Jednak wypadki chodzą po ludziach, a te z udziałem koni są dość niebezpieczne.
A.CH. Może się zdarzyć wypadek. Owszem. Ale może się też zdarzyć na schodach w domu, w metrze lub gdziekolwiek indziej. Jak się ma coś zdarzyć, to się zdarzy.
Jednak mnie Pan nie przekonał i pozostanę przy swojej „strachliwości”. A tak z Pańskiej praktyki i obserwacji. Kto jest bardziej odważnym jeźdźcem: dziewczyny czy chłopcy?
A.CH. Dzisiaj świat się zmienił. Dziewczyny zmężniały, mają więcej inicjatywy, są odważniejsze. Chłopcy niestety zniewieścieli, siedzą przy komputerach, przy telewizorach i właściwie „ściapcieli” (śmiech)
To miło mi to słyszeć jako kobiecie. Dziękuję bardzo Panu za rozmowę i nie zatrzymuję dłużej, bo widzę, że ma pan w ośrodku mnóstwo pracy, a pańskie oko konia tuczy.
Centrum Hipiki w Jaszkowie |
Podziękowania dla Centrum Hipiki w Jaszkowie za udostępnienie zdjęć z archiwum ośrodka.
Nie ma to jak ciekawy człowiek mówi ciekawe rzeczy:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest doświadczenie, doświadczenie i jeszcze raz doświadczenie. Jeżeli Ktoś wypuszcza dzieciaki kompletnie nieprzygotowane do jazdy konnej to czysta głupota jest po prostu !!!! Ale to jest tylko Polska... tu chodzi jak zwyklę o kasę... najpierw skasować delikwenta za pseudo jazdę konną, a nauka... cóż poszła w las :)
OdpowiedzUsuń